Nigdy nie widziała tak pięknego widoku.
* * *
Jesień była w pełni, kiedy wyszła na dwór. Ukryta pod parasolem opartym o bark sadziła długie susy nie bacząc na liczne kałuże pod nogami. Umyślnie postawiła stopę odzianą w wysoki but w samym środku płytkiej kałuży. W tej samej chwili woda uciekła spod jej podeszwy, sprawiając wrażenie rozstępowania się ludu na widok nadchodzącego władcy.
Sięgnęła ręką do starego dębu i opierając się na nim wyciągnęła drugą wysoko w górę. Postronny widz zobaczyłby jak drzewo bardzo powoli, ze spokojem i cierpliwością wiekowego zegarmistrza, a wręcz z namaszczeniem, pochyla się ku niej, jakby wyciągając rękę na przywitanie.
A ona uchwyciła mały, poszarzały liść dębowy i lekkim, szybkim ruchem zerwała go. Listek rozbłysnął uwalniając gamę złotych kolorów, co zostało starannie ukryte w opalonych wczesnojesiennym słońcem dłoniach.
Dookoła latały liście, dzieci obciążone tornistrami i workami śmiały się beztrosko, a młodzi, których życie było w pełni, spoglądając z razu na zegarek, ze słuchawkami w uszach pędzili w poszukiwaniu minionego czasu. Na mahoniowej ławce zasiadł senior, a wetknąwszy długi zgarbiony nos w wiekową książkę oparł się wygodnie i zniknął w gąszczu słów.
Czy był ktokolwiek szczęśliwszy od niej w tym momencie?
Ona była władcą tech chwili.
* * *
A po nadejściu wieczoru ubrała się w odświętny strój, jaki zakłada się tylko na uroczyste spotkania i wieczory w operze. Wzięła do ręki leżącą na krawędzi biurka książkę o miękkiej oprawie i powoli zjechała palcem serdecznym po grzbiecie. Obróciła ją z wielką ostrożnością, od której zależało jej życie i spojrzała uważnie na okładkę, jakby widziała ją po raz pierwszy.
Usiadła w głębokim skórzanym fotelu, a otworzywszy książkę rozpoczęła podróż od jednego słowa do następnego.
Ocknęła się w piękny wiosenny poranek i rozkazała służbie przygotowanie chleba z miodem oraz jajek na twardo, jakby na śniadanie dla dwóch osób.
W tej chwili do drzwi zapukał on. Zaproszony do środka przekroczył próg, wpuszczając do pokoju powiew świeżego powietrza. Jego wzrok skierował się w stronę doskonale sobie znanego biurka z ciemnego drewna i zaczął błądzić oczami, poszukując czegoś konkretnego. A gdy ujrzał to pod opaloną wczesnojesiennym słońcem dłonią skłonił się nisko ze względu na ogromny szacunek. Dłoń uniosła się wdzięcznie i z równym szacunkiem wskazała fotel naprzeciwko siebie.
A kiedy młoda dłoń Lata dotknęła miękko oprawionej książki, przez barwne zasłony okienne wpadł jasny błysk słońca.
From seasonsblogdirectory.tumblr.com |
Czy ktoś Ci już kiedyś mówił, że Twój styl pisania jest świetny? ;) Bo to Twoje słowa, prawda? Wydają się być takie lekkie, płynne, jakby napisanie Ci tego nie sprawiało najmniejszych problemów, a z drugiej strony wiem, że z pewnością w ten tekst włożyłaś dużo swojej pracy i przede wszystkim serducha. Jestem oczarowana ;)
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję za uznanie :) Tak, to moje. Taka chwila natchnienia mnie naszła i zastanawiałam się, co z nią zrobić, i wyszło to. Już na pewno wspominałam, że jestem na mat-fizie, a to skutki uboczne czytania książek, a nie pisania wypracowań :) Jeszcze raz dziękuję, bardzo mi miło.
UsuńProszę o więcej takich wpisów :) piękne
OdpowiedzUsuńSzykować się na czytanie książki :) Chyba tylko prawdziwa artystka mogłaby się na to zdobyć :) Wierzę jednak, że takie są :)
OdpowiedzUsuńWow, porwałaś mnie tą krótką opowieścią. Przez chwilę wcale nie byłam w swoim pokoju tylko w świecie stworzonym przez Ciebie ;-) Aż zaczynam wyczekiwać z radością tych jesiennych spacerów :-)
OdpowiedzUsuńAle super, jejku :)
OdpowiedzUsuńNominowałam cię co liebster blog award, więcej u mnie ;)
OdpowiedzUsuń