It was so hard to get around to write something here. After almost two years in forgetfulness, and still this blog was waiting until some kind of inspiration (or how people call it) importune me. Examination session is coming, and, along with it, will for learning disappear quietly, substituted by will for doing-anything-but-not-learning. Everyone knows that feeling. Everyone who has ever study at university. Or will be studying...
Short info about what was happening with me meanwhile...
My biggest achievement was meeting the man-of-my-life. Well, it's exactly the pure truth, it was our shared achievement, at last he also found me. And, in fact, when I was writing my latest post, I have already know him. Well, but I haven't know that it's him...
I survived my first year of uni! Yes, I did it, two exam sessions passed, it is a success. Along with it I accomplished some more successes, about whom I'm surly going to tell you soon.
I've got my glider license. Glider - airplane without engine. I had a lot of fun, stress, emotions and memories for a lifetime doing it. Next year, 2018, I had a opportunity to fly airplanes a little bit (in fact "a little" is not the word. I have flown a loooooooot. And I fulfilled so much paperwork in the meantime).
Hera are smoe photos from our trip to Iceland from autumn 2017. Enjoy!
Polish version below :)
------------------------------------------------------------------------------
Ahhhhhh...
Ciężko było się zabrać za napisanie czegokolwiek tutaj. Po ponad dwóch latach w zapomnieniu, a jednak blog ten czekał aż mnie jakaś chęć, wena czy jak to kto tam nazywa, natchnie. Zaczyna się sesja, a z nią wszystkie chęci do nauki i kształcenia się znikają po cichu, zastępowane przez chęci-do-robienia-czegokolwiek-innego. Każdy to zna. Każdy kiedyś studiował. No, albo jeszcze będzie...
Krótko o tym, co działo się u mnie w tak zwanym międzyczasie...
Moim największym osiągnięciem było spotkanie mężczyzny mojego życia. No, nie do końca prawda, było to nasze wspólne osiągnięcie, w końcu on też mnie znalazł. I w gruncie rzeczy, jak pisałam poprzedniego posta na tym blogu, to już go znałam. No tylko właśnie, nie wiedziałam że to on...
Przeżyłam pierwszy rok studiów! Tak, udało się, dwie zdane sesje to już sukces, a razem z tym związane były także inne sukcesy, o których następstwach na pewno przyjdzie mi tu jeszcze opowiadać.
Zrobiłam licencję szybowcową. Szybowiec - samolot bez silnika. Taki skrót myślowy, dla uporządkowania faktów. Miałam przy tym dużo zabawy, stresu, emocji i wspomnień na całe życie. W kolejnym roku udało się trochę polatać samolotami (tak serio to trochę mało powiedziane, latałam duuuuużo. A jeszcze więcej papierów wypełniłam w międzyczasie).
Żeby nie przedłużać, jeszcze parę zdjęć. Z Islandii, która też odwiedziłam jesienią 2017 roku.
A, no i postanowiłam, tak dla siebie samej, pisać posty również po angielsku. A tak żeby wzmocnić swoje umiejętności. Enjoy!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jestem wdzięczna za każdy komentarz. Możecie być pewni, ze jeżeli jeszcze nie odwiedziłam Waszych blogów to na pewno zrobię to niebawem, wiec nie musicie zostawiać linków do nich w komentarzach - poradzę sobie ;)