Ostatnie szlify przy stole. Kładziemy sosnowe gałązki owinięte czerwoną wstążką. Biegamy na boso z kąta w kąt, nie możemy wysiedzieć w miejscu. W kominku strzela iskrami młody ogień, jest tak jak powinno być. Mama postarała się, żeby wszędzie błyszczały lampki choinkowe i pozapalane świeczki. Pod obrusem siano, na obrusie biała, odświętna zastawa.Wszystko się srebrzy i złoci, jak nigdy.
Kto mi powie, że nie czuć już magii świąt?
Następnego ranka z bladego świtu wstaję rozruszać mięśnie. Wyściubiam nos za drzwi - ZIMNO! Ubieram jeszcze rękawiczki. Wyskakuję, szczerze wierząc w terapię szokową, i zanim mój organizm zorientuje się w zewnętrznej temperaturze, już jestem na końcu ulicy.
Świat jest pusty. Wyobrażam sobie ludzi, wtulonych w siebie nawzajem, śpiących snem sprawiedliwego bo wigilijnym wieczorze, w ciepłych łóżkach i białej pierzynie. Wyobrażam sobie bałagan na wigilijnym stole pozostawiony do posprzątania na następny dzień. I prezenty, i papiery, i wstążki porozwalane po kątach. Pies pod kominkiem. Zielony pachnący świerk.
Spokojnych świąt wszystkim!
T.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jestem wdzięczna za każdy komentarz. Możecie być pewni, ze jeżeli jeszcze nie odwiedziłam Waszych blogów to na pewno zrobię to niebawem, wiec nie musicie zostawiać linków do nich w komentarzach - poradzę sobie ;)