sobota, 11 października 2014

Aeroklub Poznański

Wiatr targa wszystkim: włosami, niedopiętą kurtką, szalami. Trzepocze w rękawach do mierzenia kierunku wiatru, w parasolach klubowej kawiarni. Wszystkie głowy zadarte są w górę i wszystkie oczy skierowane na niebo. Tych wszystkich ludzi łączy jedno - przyszli w tą nieprzyjemną pogodę, w sobotę o rannych godzinach aby spędzić tu czas.


Olbrzymie otwarte przestrzenie, pola, trawa pokryta bruzdami krecich kopców. W równych odstępach poustawiane czerwono-białe pachołki. Wszystko zastyga w oczekiwaniu.


...W oczekiwaniu na pierwszy ruch.

Wreszcie zaczyna się widowisko. Wszystko zaczyna się dziać na raz. Krótkofalówka pana z synem stojącego obok wydaje pierwszy dźwięk.
- Tato, patrz! Startują...



Lina wyciągnikowa mocowana jest na brzuchu szybowca. Ten, ustawiony wcześniej na improwizowanym pasie startowym gdzieś w szczerym polu, ciągnięty przez siłę wyciągnika rozpędza się i w kulminacyjnym momencie unosi - nie łagodnie, jak samoloty turystyczne, lecz pod bardzo dużym kątem nachylenia. Na wysokości paruset metrów względem ziemi lina odczepia się i opada na ziemię. A szybowiec leci... Wiele, wiele razy oglądałam to tego ranka. Kręciłam, robiłam zdjęcia, wreszcie po prostu stałam i podziwiałam. Po części ludzką pracę i umiejętności, po części prawa rządzące fizyką, po części samą naturę.

I wszyscy staliśmy tam, zadziwieni, zadzierając głowę w górę aż do bólu kręgów szyjnych.





Wreszcie z hangaru wyprowadzone zostały także samoloty. Po kolei, podskakując wesoło na wybojach wtoczyły się na miejsca obok szybowców. Zdążyłam pomyśleć tylko, jak one niezgrabnie poruszają się po ziemi... I już wystartowały, z dużą prędkością unosząc się nad ziemią. Chwilę później zniknęły w gęstych, ciężkich chmurach. Unosząc się tak, jakby nic nie ważyły, jak latawce (chociaż latawcami prędzej można nazwać lekkie i pozbawione nawet silnika szybowce) nie wyglądały już ani trochę niezgrabnie.


Po chwili z nieba zaczęli spadać spadochroniarze. Najpierw dwóch, potem trzech następnych. Wcześniej widziałam, jak w dużych ilościach pakują się do niewielkiego samolotu, który po chwili, tak jak ten poprzedni, znika w górze. Teraz oni wszyscy zlatywali na ziemię, parami, po dwóch na spadochron. Lecieli nad naszymi głowami, w pełni świadomie kontrolując kierunek lotu.







W tej chwili już wszystko latało. Powoli nad lasem unosiły się szybowce na linkach, ostatni spadochroniarze dotykali ziemi, samoloty wzbijały się w górę lub przygotowały do startu. W pewnej chwili dostrzegłam unoszący się kilkadziesiąt metrów ode mnie czerwony helikopter.




Potem powolutku wszystko zaczęło cichnąć. Ostatnie szybowce wzbijały się w powietrze i lądowały.
Wsiedliśmy do samochodu, zmarznięci i odjechaliśmy. Przez okno oglądałam jeszcze maszyny pływające w powietrzu. Chciałam być na ich miejscu.



17 komentarzy:

  1. Ogólnie super sprawa, ale mimo wszystko nieco niebezpieczne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To oczywiście wszystko zależy od przygotowania spadochroniarzy, pilotów sprzętu... Może być niebezpieczne, ale wcale nie musi! :D

      Usuń
    2. Ale adrenalina jest pewnie niezła :D. Gdybym się nie bała to kiedyś chciałabym skoczyć :)

      Usuń
  2. Podziwiam ludzi, którzy skaczą ze spadochronem. Ja bym ze strachu chyba umarła...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedyś miałam straszny lęk wysokości. Do tego stopnia, że bałam się jechać kolejką górską... :) A teraz... Jak się człowiek zmienia.

      Usuń
  3. Cudownie mieć taką pasję.
    Pozdrawiam i dziękuję za odwiedziny :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja też podziwiam ludzi, którzy na skok ze spadochronem się porywają.... chociaż przyznam się szczerze, że kiedyś i ja chciałabym tego spróbować :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mówi się, że raz i starczy :) Może niektórym tak... Ale u innych to powoduje stan: "Boże, chcę jeszcze, i jeszcze, i jeszcze..." i obawiam się, że takim typem byłabym ja :)

      Usuń
  5. Widzę Green Day w miniaturce i po prostu musiałam wejść... Jakoś przerażają mnie samoloty i wszystko co z nimi związane, więc chyba sporo będę ryzykować, jak zdecyduję się do jakiegoś wsiąść ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naprawdę?! Kurcze, naprawdę zabawne, ze jest takie rozróżnienie: jedni nie chcą w ogóle, i inni dałoby wsystko za choćby godzinę lotu... Ja to uwielbiam. Na razie oczywiście jako pasażer :)

      Usuń
  6. Świetne zdjęcia, uwielbiam takie fotorelacje. :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Może mi umknęło, ale ile trwało całe to wydarzenie?
    Gdyby jeszcze było słońce tego dnia, to chyba byłaby pełnia szczęścia, prawda? Aczkolwiek może źle by się wtedy patrzyło w niebo - a więc nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło ;-)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cały sobotni ranek, moznaby powiedzieć ;) od mniej wiecej 9:30 do... Bo ja wiem... 12? Coś w tym stylu. Jak dla mnie skończyło sie nieprawdopodobnie szybko :) Prawda, pogoda mogłaby być lepsza, bo chmury były na tyle nisko, ze nie było widać lecących powyżej nimi samolotów, a i spadochroniarze musieli sie najpierw przez nie przebić ;) Ale szybowce było widać, to najważniejsze ;)

      Usuń
  8. Niedaleko domu moich rodziców też jest lotnisko sportowe i działa przy nim aeroklub ;) Latające samoloty są jakby dodatkiem do każdego pogodnego dnia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie czasami też coś przeleci, raczej z rzędu tych małych samolocików :)

      Usuń
  9. Dziękuję za komentarz! :*
    nigdy nie byłam w takim aeroklubie, nie widziałam z bliska a byłoby fajnie w sumie obejrzeć, ale skakać to bym się bała, chyba bym się nie odważyła... :D

    OdpowiedzUsuń

Jestem wdzięczna za każdy komentarz. Możecie być pewni, ze jeżeli jeszcze nie odwiedziłam Waszych blogów to na pewno zrobię to niebawem, wiec nie musicie zostawiać linków do nich w komentarzach - poradzę sobie ;)