środa, 1 października 2014

Vaiolet


Płaskie dno doliny przechodzi w łagodnie nachylone stożki piargowe. Te z kolei, nie patyczkując się zupełnie, wypuszczają w górę olbrzymie ściany skał, uformowane w długie paluchy, postrzępione wiatrem, śniegiem i deszczem w swoich górnych partiach. 
Znajdujemy się w miejscu uznawane za najpiękniejsze w Dolomitach - w pobliżu turni Vaiolet.
(Chociaż moim zdaniem najpiękniejsza jest nadal Marmolada w jasnym świetle słonecznym).



Pies jest w górach podstawą.


Szare, alpejskie krówki. Spokojne, zupełnie ignorujące robiących im miliony zdjęć turystów, nie-fioletowe i niespiesznie żujące tony trawy. Uosobienie alpejskości.



Mały, śliski maślaczek, którego zerwanie sprawiłoby nam szybki powrót do domu (z powodu braku funduszy, niestety). Z tego powodu nikt ich nie zbiera, a rosnąc sobie swobodnie przy drodze, pięć centymetrów od twojego buta, kuszą grzybiarzy (i nie tylko, przecież nie mogę się nazywać grzybiarzem) niemiłosiernie.


Tak też można. A raczej: tak przede wszystkim można. Turnie Vaiolet przyciągają wielu amatorów alpinizmu, ponieważ: a) są jednymi z najbardziej wymagających; b) są piękne a selfie z ich szczytu robiłoby furrorę na pewnym popularnym niebieskim serwisie społecznościowym, c) sprawiają największą satysfakcję, a po zejściu można napić się ciepłego mleka w jednym z dwóch schronisk (jeśli to drugie, położone trochę wyżej jest otwarte).



Stromości tego szlaku nie sposób oddać zdjęciami. To było duże wyzwanie przede wszystkim dla mojej dziesięcioletniej siostry, której czasem nie wystarczała długość jej rąk i nóg. Również mi byłi często ciężko ze względu na duży plecak.


Polska tęcza. Szlak biało-czerwony prowadził nas do samego schroniska. Dzięki niemu czuliśmy się trochę bardziej jak w domu, chociaż i tam nie jest on prezentowany tak często :)









Na swojej drodze mijaliśmy wiele schronisk. Ale dopiero kiedy zobaczyła to tutaj, wyłaniające się spośród skał zdałam sobie sprawę jak dobrze przemyślane jest ich położenie. Spoglądając na mapę z zaznaczonymi schroniskami widzimy w jakich miejscach są one położone: czy u podnóża góry, na przełęczy na szczycie, rzadziej w dolinie lub na zboczu. Ale tylko widząc je na żywo można podziwiać dobrą robotę wykonaną przez budowniczych i architektów. Przechodząc do przykładu: w tym przypadku schronisko widać dopiero, kiedy jesteś na podobnej do niego wysokości. Jest doskonale ukryte przed wiatrem przewiewającym przełęcz a z drugiej strony wystarczająco oddalony od turni aby spadające odłamki skalne nie wyrządziły szkód. Nie mówię już o widokach z okien...

Przechodzimy na drugą krawędź dość szerokiej przełęczy aby dojrzeć drugą stronę masywu. Schronisko tutaj jest zamknięte, więc nie dostaję stempelka na który liczyłam (tak, nadal jak małe dziecko zbieram stemple ;)). Wrażenie na mnie robi strony stok po drugiej stronie, żeby nie powiedzieć: przepaść.




Droga donikąd.




Widok na pierwsze schronisko. Trochę się wspięliśmy.


A oto okrzyknięte najpiękniejszymi turnie Vaiolet! Oczywiście wszystko zależy w dużym stopniu od pogody, ale nie był to najpiękniejszy w Dolomitach widok, jaki udało mi się podziwiać. Ale wysokość i ta słynna surowość robią wrażenie.


A teraz parę ciepłych schroniskowych klimatów.



Uwielbiam schroniska. Ich klimat ciepła, drewna, kominka, historii alpinizmu i wędrówek górskich. Te wyżej położone, jak to na zdjęciu, często stoją niezapełnione, chociaż zawsze można tu spotkać 2-3 grup, najczęściej wspinaczkowych.




Wieczorem bawiłam się w długie naświetlanie z balkonu. Zmierzch zachodzący nad Fontanazzo.


5 komentarzy:

  1. Cudownie. Ale Ci zazdroszczę...

    OdpowiedzUsuń
  2. Przepiękne zdjęcia i widoki :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Te zdjęcia z chmurami w tle (bądź też zasłaniającymi szczyty) - dla mnie magia w czystej postaci. A wyobrażam sobie, że "na żywo" musiało być jeszcze piękniej... Niesamowite.
    Krówka rzeczywiście wyglądem trochę nasuwa myśl o milce ;-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Matko jak ja Ci zazdroszczę! Przepiękne widoki, a psiak kupił mnie całą, jestem straszliwą psiarą ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Szkoda, że niefioletowa ;(
    Ale podstawka z miejscem na sztućce genialna!

    OdpowiedzUsuń

Jestem wdzięczna za każdy komentarz. Możecie być pewni, ze jeżeli jeszcze nie odwiedziłam Waszych blogów to na pewno zrobię to niebawem, wiec nie musicie zostawiać linków do nich w komentarzach - poradzę sobie ;)