sobota, 21 marca 2015

My lovely Union Jack

Trzy barwy. Niebieski, biały i czerwony. A tyle różnych kombinacji ich użycia (mogę się założyć) w życiu nie widziałeś!
wszędzie. Nie tylko na budynkach rządowych i poważniejszych instytucji państwowych. Nie tylko na bibliotekach, pałacach, teatrach. Widzisz je na każdym kroku: kamienice, sklepy, pomniki. Uzbrojona w złote proporce i czerwony krzyż świętego Jerzego zarazem cieszy oko (na początku, kiedy na każdym zdjęciu masz jej kawałek i radujesz się, że później będzie widać do jakiego kraju Cię zawiało) jak je irytuje (pod koniec, kiedy nadal widać ją na każdym zdjęciu, a Ty masz już dosyć czerwonego koloru).


 
Nie pytajcie. Naprawdę nie wiem czemu na jednaj z najszerszych ulic Londynu zaraz obok znajomej niebiesko-biało-czerwonej flagi znalazła się meksykańska... Może ktoś mi wyjaśni? Jakieś święto?



Mimo czytanek w książkach od angielskiego z klas 1-3 nie bardzo wierzyłam, że uda mi się spotkać policjanta na koniku. No i jak widać spotkało mnie zaskoczenie. Najpierw zabawny znak, obracam się, a tu widzę policemana na koniu. Przejeżdżającego na czerwonym świetle.

Nie, nie łudźcie się, nie dlatego, że się zepsuło. Tu nikt nie rozpoznaje kolorów, jeżeli chodzi o sygnalizację świetlną. 

(Hm, poprawka. Przez pierwsze dwa dni byliśmy tymi jedynymi, którzy jednak rozpoznawali. Potem się jakoś zniechęciliśmy.)


Buckingham Palace. Wybudowany w 1705 roku miał spełniać funkcję rezydencji miejskiej Księcia Buckingham. Aktualnie jest on oczywiście siedzibą rodziny królewskiej (i jej służby, lokai i tak dalej, i tak dalej...) Ciekawa sprawa dotycząca flagi (znowu): kiedy królowa znajduje się w pałacu, na maszcie flagowym powiewa sztandar królewski. Jeżeli jej nie ma - nie powiewa, bo w jego miejsce wieszany jest Union Jack. Jeżeli natomiast umarł któryś z członków rodziny królewskiej i trwa żałoba, Union Jack znajduje się w połowie wysokości masztu.
Nie są to do końca potwierdzone informacje bo nie sprawdzałam, ale wydają się wiarygodne, a przede wszystkim interesujące.



Pod koniec dnia udaliśmy się (cali wymęczeni) do tego słynnego punktu w Londynie, gdzie każdy może wygłosić swoją, najczęściej kontrowersyjną, opinię... o wszystkim. Nie mieliśmy tego szczęścia, żeby wysłuchać jakiegokolwiek przemówienia, a park był raczej pusty... No, w porównaniu z innymi miejscami w mieście.




7 komentarzy:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. A może tam akurat mieści się ambasada Meksyku? Twoje wycieczki to nic z porównaniu z moimi! Nie, żebym coś, ale widzę, że na ulicach nie widać aż tylu muzułmanów, co w Internecie piszą. Na Twoim miejscu wypełniłbym listę typowych czynności kojarzących się z Londynem: Przejechać się czarną taksówką, napić się Earl Grey, zobaczyć panoramę stolicy w Londyńskim Oku, zrobić sobie zdjęcie w czerwonej budce telefonicznej, posłuchać Big Bena, itd. Na pewno mają tam wiele atrakcji, o ile czas nie goni.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A może... Ale trochę to nieprawdopodobne, bo cała ulica była "usłana" flagami ;) Ogólnie muzułmanów jest więcej w porównaniu z Paryżem, ale za to w Paryżu więcej czarnoskórych na ulicach (w znaczeniu dosłownym). Więc tak, z Londynu wróciłam: nie przejechałam się taksówką (bo drogie :c), napiłam się herbatki (czy to była Earl Grey, nie wiem), zobaczyłam panoramę z Oka (nawet nocą), zdjęcie jest, Big Bena słyszałam, tylko królowej nie pomachałam :D Ale nawet wlazłam na pomnik Nelsona.

      Usuń
  3. Fajny post :) Lubię czytać takie nowinki :D
    Pozdrawiam, Sandra :)

    http://samcix.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak fajnie przeczytać o czymś, gdzie samej się było i zobaczyć znajome zdjęcia :-)
    Co do przestrzegania świateł, to mnie też jakoś szybko dopadło zniechęcenie do praworządności. A totalnym zaskoczeniem było, kiedy na jednej z mniejszych uliczek przepuścił mnie na pasach samochód - mimo, że ja miałam czerwone, a on zielone światło. Chyba faktycznie u Anglików krucho z rozpoznawaniem kolorów ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Londyn jest piekny, nieprawdaż?
      Naprawdę, duży szacunek dla pana, który Cię przepuscil! Mnie sie to nie zdarzylo. Najwidoczniej Anglicy (chociaz w zasadzie kto wie, ilu jest tam rodowitych Anglików) maja jakieś swoje swiete zasady, różniące sie nie tylko lewostronna organizacja ruchu :)

      Usuń
  5. Wyjazd do Wielkiej Brytanii to mój plan, ale jak na razie jakoś mi z tym nie po drodze. Śmiesznie ze światłami, u nas raczej tego przestrzegamy. ;)

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń

Jestem wdzięczna za każdy komentarz. Możecie być pewni, ze jeżeli jeszcze nie odwiedziłam Waszych blogów to na pewno zrobię to niebawem, wiec nie musicie zostawiać linków do nich w komentarzach - poradzę sobie ;)