sobota, 14 marca 2015

Smile, Darling!

Tyle czasu minęło od ostatniej mojej podróży, że zdążyłam już osiąść jak taka zawiesina w mieszaninie węglanu wapnia z wodą po dodaniu dwutlenku węgla. Osiadłam w domu, na kanapie, szczęśliwa bo nigdzie nie musiałam się chwilowo ruszać. Strefa komfortu nie chciała wypuścić mnie ze swoich objęć, w których notabene było mi bardzo przyjemnie. Ale oto nadszedł moment, słowa: "Pakuj się, wyjeżdżamy" i wspomniana strefa komfortu w sekundę przegrała z cechą, którą najbardziej się chlubię...

PRZYGODA!!


Lotnisko było prawie puste o godzinie 5:00 Wcześnie. Zwykli śmiertelnicy jeszcze nie wydostali się z objęć Morfeusza.

Na lotnisku Luton w Londynie, oddalonym od niego o kawał drogi, znaleźliśmy się po dwóch godzinach przesiedzianych na wygodnych siedziskach samolotowych w towarzystwie stewardes sprawnie roznoszących niedobudzonym jeszcze pasażerom pachnącą kawkę. Mnie nie trzeba było. Wystarczyło, że zobaczyłam przez tą niewielką dziuplę boczną samolotu pewien widok:





Niech ktoś mnie pocieszy! Czy jestem jedyną tutaj, którą bardziej podnieca widok pięćdziesięciu pełnowymiarowych samolotów czekających niecierpliwie na to, kiedy snów wyruszą w trasę niż przystojna twarz i golden torso Jamiego Dornana w nowym filmie, o którym każdy (czy chciał czy nie chciał) słyszał?!
(Powyżej wieża, odnośnie której do dziś frapuje mnie, czy to jej budowniczy inspirowali się tą popularną pochodzenia włoskiego, czy to mi coś się krzywo ręka w pośpiechu ustawiła?)


Hm, pewna poprawka, niektórym członkom naszej podróży kawa wyszła na zdrowie.


Pierwszy widok Londynu. Dokładnie tak go sobie wyobrażałam. Jeżeli jeszcze ktoś wątpi w to, że londyńskie drzwi należą do najpiękniejszych na świecie, proszę poświęcić chwilę i rzucić okiem...







Nawet drzwi od windy w naszym bloku były jakby trochę dostojniejsze, niż te u nas...
A jako, że przypominano nam o tym na każdym kroku (co za każdym razem powodowało uśmiech na mojej twarzy) również Wam przypomnę; ALWAYS...


!!!

xx 

7 komentarzy:

  1. Wiele drzwi w swoim życiu nie widziała, ale te Londyńskie zdecydowanie zasługują teraz na pierwsze miejsce :) Treaz pierwszą rzeczą jaką tam zrobię bedzie szukanie najciekawszych drzwi haha

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale masz świetny sposób pisania! A co do wspomnianej niespodzianki na moim blogu... chyba się zauroczyłam, przez co postrzegam obecnie świat w bardzo jaskrawych kolorach ;) O tym pewnie napiszę niedługo haha

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak długo tam przebywałaś oraz faktycznie leciałaś tylko dwie godziny? O rety, muszę wyrobić sobie czym prędzej paszport!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wyjechałam na cztery dni i tak, leciałam jedynie dwie godziny, może nawet mniej :D I w jedną i w drugą przylecieliśmy przed czasem, co chyba zdarzyło mi się pierwszy raz w życiu!

      Usuń
  4. Super są te drzwi - w pełni oddają angielski klimat. A te pierwsze zdjęcie, gdzie widać kamieniczki... no magia! Pogoda dopisała, to zwiedzanie musiało być wspaniałe. Na ile tam poleciałaś?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To był taki szybki wypad na cztery dni. Londyn jest drogi, a nasze mieszkanko mimo że mniejsze i gorzej wyposażone wypadło drożej niż w Paryżu, a tego się nie spodziewałam. Obiecałam sobie specjalny post o drzwiach, bo mnie naprawdę zachwyciły! :D

      Usuń
  5. Uwielbiam Twój styl pisania, Londyn ma coś w sobie, choć różni się nieco od moich wymarzonych miejsc do podróży...

    OdpowiedzUsuń

Jestem wdzięczna za każdy komentarz. Możecie być pewni, ze jeżeli jeszcze nie odwiedziłam Waszych blogów to na pewno zrobię to niebawem, wiec nie musicie zostawiać linków do nich w komentarzach - poradzę sobie ;)