wtorek, 24 maja 2016

Em quanto houver no mundo saudade, quero que seja sempre celebrada


1 maja 2016, Madeira

21:00

Po dwóch dniach mieszkania w małej maderskiej miejscowości, Sao Vicente, po podróży maderskimi krętymi ścieżkami i uczestniczeniu w maderskim święcie kościelnym czuję już trochę rytm tutejszego życia. Zwiedzając obce kraje mam w zwyczaju szukać podobieństw między Polską a nimi i pomiędzy Polakami i tubylcami. W przypadku Portugalii i należącej do niej (choć autonomicznej) Madery, mocno rzuca się przywiązanie do tradycji. Jak wcześniej wspomniałam, mieliśmy dzisiaj szczęście uczestniczyć w uroczystej mszy świętej z okazji święta któregoś ze świętych patronów (może Józefa?). Wesoła procesja złożona z księdza, chłopaka z akordeonem, dziewczyny z gitarą, grupki dziewczynek ubranych w białe suknie i tradycyjne maderskie nakrycia głowy wyposażone w kosze kwiatów, pary chłopaków trzymających dwa czerwone sztandary... Wszyscy szli przez kościół otoczeni ludźmi i "Odą do radości" śpiewaną po portugalsku.



Jak dla mnie odrębny gatunek w społeczeństwach południowych stanowią starsze kobiety, zwykle bardzo pobożne, których siwizna mocno kontrastuje z opaloną cerą (co jest zupełnie egzotyczne, dla nas). Kiedy przechodziła procesja chwytały one za skrawki sztandarów, wręcz szarpały je na boki, i rozciągały, i całowały lub przytulały do twarzy. Też tak zrobiłam. Kiedy jestem wśród miejscowych chcę się zachowywać jak oni. Chcę przeżywać to co oni przeżywają. Jasne, i tak wyglądam na przyjezdną turystkę, nic tego nie zmieni. Ale po polsku mogę zachowywać się w Polsce. Po angielsku będę zachowywać się w Anglii, a po hiszpańsku w Hiszpanii.
Potem jeszcze podczas przekazywania znaku pokoju aż się przestraszyłam, kiedy jak na rozkaz skoczyły ku sobie nawzajem i zaczęły obcałowywać się po wszystkich możliwych policzkach i dłoniach. Za pierwszym razem mnie oszczędziły. Za drugim już nie.






Klif Cabo Girao. Jeden z najwyższych klifów w Europie, jak czytamy w przewodnikach, chociaż tak naprawdę Madera należy już do kontynentu afrykańskiego. Wzbogacony o szklany taras widokowy, który podobno ma mrozić krew w żyłach, ale szczerze mówiąc latając szybowcami widywałam ziemię z większych wysokości ;)



Co innego dotyczącego religijności mieszkańców Madery. Gdzieś to już widziałam (konkretnie w wioskach alpejskich we włoskich Dolomitach), ale na każdym rogu znajduje się albo mini kapliczka poświęcona Matce Boskiej, lub też któremuś ze świętych. Albo piękne kafelki z wymalowanymi, zazwyczaj na niebiesko (azulejos, a podobno ich nazwa wcale nie wzięła się od koloru niebieskiego...), świętymi postaciami. Dużo jest świętego Józefa, opiekuna rodzin. Dużo jest miast opatrzonych imionami świętych: Vincenta, Rity...













25 Fontes - 25 Źródeł. Piękna levada, czyli oryginalnie coś w rodzaju kanału odprowadzającego wodę z górskich potoków do pól. Bystrzy mieszkańcy dawno temu wymyślili sobie, że skoro potok nie płynie im po polu nawadniając je, to oni go zmuszą. Tak powstały levady, a następnie szlaki turystyczne wzdłuż nich, które teraz cieszą się niemałą popularnością. Nic dziwnego, powiem osobiście.





Tutaj mi zwiał, skubaniec.










Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jestem wdzięczna za każdy komentarz. Możecie być pewni, ze jeżeli jeszcze nie odwiedziłam Waszych blogów to na pewno zrobię to niebawem, wiec nie musicie zostawiać linków do nich w komentarzach - poradzę sobie ;)